Teksty
Relacja
Recenzja

Co jest wspólne

28.10.2025
dr Grzegorz Kondrasiuk

Odkryciem tegorocznych Cyrkulacji był – przynajmniej dla mnie – spektakl „Common ground” belgijsko-niemieckiej grupy Common ground collective. Jeden z tych, które zostawiają ślad, w którego odrealnionej atmosferze przebywałem jeszcze przez jakiś czas po wyjściu z Sali Operowej CSK. Ale też taki spektakl, który zdaje się pytać po prostu: „czym jestem?” i zmusza do pomyślenia – dlaczego dałem się uwieść? Przecież pozornie to nic nowego, znane […]

Common Ground

dr Grzegorz Kondrasiuk


Teatrolog, dramaturg, krytyk teatralny, adiunkt w Katedrze Współczesnej Literatury i Kultury Polskiej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Współautor książki Scena Lublin, pomysłodawca i redaktor monografii zbiorowych: Cyrk w świecie widowisk i serii Circusiana.

Odkryciem tegorocznych Cyrkulacji był – przynajmniej dla mnie – spektakl „Common ground” belgijsko-niemieckiej grupy Common ground collective. Jeden z tych, które zostawiają ślad, w którego odrealnionej atmosferze przebywałem jeszcze przez jakiś czas po wyjściu z Sali Operowej CSK. Ale też taki spektakl, który zdaje się pytać po prostu: „czym jestem?” i zmusza do pomyślenia – dlaczego dałem się uwieść? Przecież pozornie to nic nowego, znane są i widywane (gdy ktoś wie, gdzie w tym celu się udać) efektowne techniki cyrkowe, akrobacja i ekwilibrystyka.

Common Ground

Szybki reaserch i niektóre zagadki wyjaśniają się (a inne nie). Spora część wykonawców występujących w spektaklu podpisała się jako główni autorzy tego dzieła. Jest jeszcze dramaturg, ale też znaczący udział w wykreowaniu szczególnej atmosfery mieli kompozytor i scenografka – bo i w warstwie wizualnej i muzycznej jest to niezwykle spójna wypowiedź. Premiera odbyła się na festiwalu Atoll w Karlsruhe w roku 2019, i przynajmniej wyjaśnia się jedno: że jest to dzieło pokazywane po długim procesie doskonalenia. Być może powstało i zostało dopracowane jako efekt wspólnej pracy, bez jednego guru, który przyszedł z własnym charakterem pisma i z chęcią opowiedzenia jednostkowej historii. Tutaj podmiot, chcąca zabrać głos indywidualność jest jakby rozpuszczona. Jeśli już – to kilka indywidualności testuje na naszych oczach możliwość powołania do życia, znowu i jeszcze raz, precyzyjnej formy ze swoich ciał i przedmiotów.

Common Ground

Kiedy wchodzimy w przestrzeń gry zaaranżowaną w wydłużony prostokąt, z widownią na dwie strony, na scenie widzimy ustawione w rzędzie drewniane sześciany. Puste w środku, otwarte z jednej strony, o proporcjonalnie zwiększającym się rozmiarze – od małych drewnianych kostek, które można wziąć do ręki, aż po te sięgające do piersi, na które można się wspinać. Pomiędzy nie wchodzi sześcioro wykonawców, w zwykłych, wydawałoby się codziennych, niespecjalnie scenicznych, ani nawet treningowych strojach. Z tego właśnie, z ludzi i z przedmiotów, a także z liny pionowej, masztu (chinese pole), podwieszonego trapezu, no i gramofonu powstaje i rozwija się ta struktura. Uruchamiana jest cudownie prostą i skuteczną dźwignią dramaturgii: akcją steruje się tu za pomocą adaptera, na którym odtwarzane są, zatrzymywane i skreczowane kolejne płyty. Muzyka utrzymuje lekko nierealną atmosferę. Z początku jest szybsza, rwana, a potem już płynie w nieśpiesznym, hipnotycznym tempie, w rytmie zwieszającego się w pewnym momencie, jak wahadło wielkiego zegara, rozhuśtanego trapezu. Ale muzyka jest tylko pomostem dla wrażeń wizualnych. Akrobatyczna technika występujących jest nienaganna, na wysokim, poziomie dającym pełną swobodę, bez zawahań i przypadkowości. A sztuki cyrkowe służą do wywoływania serii zagadkowych obrazów, pojawiających się, znikających, zaplatanych w sekwencje. Wykonawcy na oczach widowni konstruują przestrzenie do kolejnych gier, tworząc, a potem rozkładając „rzeźbę ludzką”, za pomocą innowacyjnej akrobatyki, wykorzystującej możliwości sprzętu i scenografii. Przewijają się kolejne sekwencje: z rąk dwóch akrobatów wspinających się na chiński maszt powstają budowane na moment, spiralne schodki, po których wspina się trzecia akrobatka; człowiek z drewnianym kubikiem zamiast głowy idzie przed siebie, po omacku, rękami badając przestrzeń przed sobą, a potem, nie pozbywając się swej kwadratowej głowy wykonuje akrobatyczny taniec na chinese pole; ktoś inny wspina się po przechylonym maszcie jak po górskim zboczu, albo podążając w przeciwnym kierunku – osuwa się po pionowej linie albo słupie, głową w dół w ryzykownym, kontrolowanym upadku.

Common Ground

Z cyrku współczesnego tworzonego (tu duże uproszczenie) w zachodnim świecie przychodzi ten styl, którego chyba najbardziej znana etykietka (przynajmniej w teatrologicznym uniwersum) zwie się postdramatyzmem. Niektóre jego cechy to brak wyraźnego tematu, punktów akcji, puenty, nie mówiąc już o postaciach czy fabule. To bezpośredniość pokazywanych działań, pozbywanie się blichtru, umowności czy teatralności, unikanie zaszufladkowania jako „scenka realistyczna”, „etiuda cyrkowa” albo „komediowy gag”, raczej cytowanie tradycyjnych gatunków niż ich kontynuacja, i tak dalej. Tak też można „Common ground” analizować i przyporządkowywać, ale należałoby przede wszystkim powiedzieć, że bywają szczególnie nudne i odpychające egzemplarze w tym rodzaju, i bywają też te nieoczywiste, ustanawiające własną, nienachalną formułę patosu. I to jest właśnie ten moment, gdzie ryzykowna ekwilibrystyka, wykonywana bez asekuracji na pewnej wysokości, zostawia z wrażeniem wzniosłości. Ten nadmiar siły i szaleństwa, chwilowy lot ludzkiej sylwetki nie pozostawiało obojętnym tylu artystów pióra i pędzla, a nawet filozofów i krytyków. Mnie nie pozostawiła – szczególnie w wykonaniu trapezistki Lisy Rinne i ekwilibrysty na chińskim maszcie Andreasa Bartla. „Skoczyć przez płonącą obręcz świata” – wołała poetka Ingeborg Bachmann, a Peter Sloterdijk, wykrywający istnienie etyki akrobatycznej frazę tą umieścił jako motto w rozprawie „Musisz swe życie odmienić”. Polecam lekturę każdemu, kto zapyta: „ale co ty z tym cyrkiem w ogóle?”.

Common Ground

Obrazy metaforyczne – czasem cyrk je umie wywoływać, na scenie jak na kliszy. Wtedy niczego nie udaje, nie obiecuje, nie rozwiązuje, nie odpowiada na żadne pytania. Pisali o tym ci, którzy myśleli nad zagadką głębokiego oddziaływania obrazów i ich nośności. Na przykład rozwijający własną, oryginalną teorię (po Freudzie) Jacques Lacan, który sformułował swoją metaforyczną definicję pola widzenia (scopic field) jako kołyski. Wyobraźmy sobie dwie ręce, które ją trzymają – ręce symbolizują dwie strony aktu patrzenia, podmiot-obserwującego, oraz to, co obserwowane. W centrum, w kolebce, wyświetla się obraz, jako zapośredniczony efekt spojrzenia. Dlaczego kołyska? Może dlatego, że postrzeżenie nigdy nie jest nieruchome, nie jest to po prostu komunikat, statyczna informacja, tylko żywy, zmienny byt wyrzucony w przestrzeń między ludźmi, innymi obserwującymi.

Common Ground

Scena bywa świetną kołyską. Ta metaforyczna definicja oddziaływania obrazów przypomniała mi się, kiedy próbowałem zrozumieć oddziaływanie takich spektakli, jak „Common ground”, zadziwiających pozornie prostymi, nie czarującymi niczym więcej (tylko tyle i aż tyle…) niż techniką i jakością, ale przede wszystkim – właśnie nośnymi, niepokojącymi obrazami.

Common Ground

„Common ground” – jaka była intencja wyboru takiego właśnie tytułu? Może po prostu spektakl jest prezentacją możliwości zespołu – „tacy właśnie jesteśmy, „common ground show”, jak na stronie internetowej kolektywu. A może to od spektaklu-projektu wzięła się nazwa grupy, która przy tej udanej realizacji postanowiła pracować dalej razem? Jest jeszcze trzecia, niesprzeczna z poprzednimi możliwość, którą podsuwa samo dzieło, wymykające się interpretacji, nie opowiadające żadnej konkretnej fabuły, nie odnoszące się do tematu, nie zabierające głosu w żadnej sprawie. A zarazem – poprzez nasycenie sytuacjami, wizualnymi cytatami, ale i poprzez sam kunszt wykonawców wprowadzające w jakąś większą, fundamentalną, wspólną przestrzeń… Na powietrze… Tyle tam było powietrza… Nie wyrażam się jasno, ale jest to trochę tak, jak z doskonałą kompozycją muzyczną albo malarską, z pięknym przedmiotem, świadomie powołanym na świat przez ludzi utalentowanych, świadomych tradycji i stylu, z budynkiem, placem, zaułkiem –  w jakiej sprawie zostało to wszystko stworzone? Dobre obrazy nie mają tytułów, a wspaniałe gmachy przekraczają swój styl. Dlaczego niektóre dzieła pozwalają głębiej oddychać, wyprowadzają na świeże powietrze? Znowu metaforyzuję. Jak to powiedzieć inaczej? Pamiętam, jak w jednym z pierwszych swoich tekstów o estetyce cyrku porównałem udane wykonanie skomplikowanego numeru żonglerskiego na pięć czy siedem maczug – do odegrania przez dobrego pianistę któregoś z olśniewających koncertów fortepianowych. Potem zastanawiałem się, czy ten akapit, jak zbyt obrazoburczy, skreślić. Podtrzymuję to, niech będzie nawet, że byłoby to odegranie któregoś z „Preludiów” Chopina. Wystarczy tylko zrobić, jedno czy drugie, na odpowiednim poziomie.

Common Ground

W finale spektaklu „Common ground” widzowie zaproszeni do gry, wyposażeni w kwadratowe, drewniane głowy, kroczą po kubikach prowadzeni przez artystów. A potem wszyscy stają na scenografii, jak na pomnikowych postumentach, każdy w swojej niepowtarzalności i nieprzenikalności.

Common Ground

 

Common ground collective (Belgia-Niemcy), „Common ground”

Performers: Andreas Bartl, Evertjan Mercier, Zinzi Oegema, Emma Laule, Lisa Rinne, Marius Pohlmann

Concept/creation: Andreas Bartl, Evertjan Mercier, Zinzi Oegema, Iris Pelz, Lisa Rinne,  Christopher Schlunk

Outside eye/dramaturgy: Stefan Schönfeld

Music composition: Michael Strobel

Acrobatic coach: Denis Dulon

Stage design: Karoline Hahn

Festiwal Cyrkulacje, CSK w Lublinie, 2-3 października 2025

 

Źródło: facebook.com/grzegorz.kondrasiuk

Zobacz podobne

Sztuka Cyrkowa. Poeta w cyrku

SZTUKA CYRKOWA. Poeta w cyrku

Artykuł opublikowany dzięki uprzejmości portalu Kultura Enter (kulturaenter.pl), gdzie ukazał się w lipcu 2025

Ivan Davydenko

Cyrk to my. 18 lat sztuki, pasji i przyjaźni w krakowskim Klubie 303

Klub 303 jest pierwszą nowohucką i drugą krakowską instytucją, która postawiła na cyrk i swoimi…

Katarzyna Gorgoń-Bozik

Cyrkowy ładunek wybuchowy

Festiwal OFCA to doświadczenie samo w sobie – i to doświadczenie bardzo wyjątkowe. Cała Oleśnica zamienia się…

Sabina Drąg
Więcej Tekstów