Teksty
Relacja

Lubelskie in statu nascendi

08.07.2024
Mateusz Kownacki

Czerwcową odsłonę WiP cechowała różnorodność – każda z sześciu etiud nawiązywała do innej dyscypliny cyrkowej. Nie zabrakło również elementów teatralnych oraz pantomimicznych.

Work in progress w Lublinie

fot. Krzysztof Karykowski

Mateusz Kownacki


Redaktor ,,Sztuki Cyrku”, artysta, reżyser, nauczyciel żonglerki, licencjonowany astronom. Miłośnik rozwiązywania zagadek i edytora nvim.

Po rocznej przerwie, 29 czerwca 2024 roku, w Lublinie odbyło się kolejne Work in Progress.

W przestrzeni sali gimnastycznej Domu Żołnierza na Żwirki i Wigury 6, chętni artyści prezentowali swoją twórczość w trakcie powstawania, by po występie wysłuchać spostrzeżeń i wrażeń zgromadzonej publiczności.

Czerwcową odsłonę wydarzenia cechowała różnorodność – każda z sześciu etiud nawiązywała do innej dyscypliny: tańca, hula-hoop, poi, akrobatyki powietrznej, żonglerki maczugami oraz kijami. Nie zabrakło również elementów teatralnych oraz pantomimicznych.

Choć wydarzenie otwarte było także dla początkujących, to na scenie pojawili się tylko performerzy z wieloletnim doświadczeniem, pragnący podzielić się ulepszeniami istniejących etiud lub świeżo powstałych (np. choreografia Magdaleny Kozik). Wydarzenie koordynował i prowadził Krzysztof Pacholik.

Relacja

Dwóm pierwszym pokazom towarzyszył motyw maski. Rozpoczynający, Bartosz Danielkiewicz i Wiktoria Witkiewicz, wykorzystywali kostiumy i rekwizyty, by z dziecięcą beztroską przeistaczać się w postacie z bajek, wykonując jednocześnie akrobacje na szarfach. Dynamiczny kolaż charakterów i muzyki ewidentnie sprawiał radość występującym. Znacznie bardziej stonowany i jednolity był drugi występ, w wykonaniu Krzysztofa Pacholika, Angeliki Chilimoniuk oraz Aleksandry Batko do muzyki Magdalena Sowul. Była to sprawnie ułożona choreografia żonglerska, w której główny bohater ze swobodą i zręcznością manipulował trzema maczugami obok tańczących performerek, których ruch oddawał dzikość i zwierzęcość noszonych masek. Całość tej żywej i absorbującej etiudy stanowiła fragment ze spektaklu „O tym, co nas porusza…” Fundacji Sztukmistrze.

Aleksandra Batko, Krzysztof Pacholik, Angelika Chilimoniuk, fot. Krzysztof Karykowski

Trzeci występ, pt. „Pamiętniki (nad)wrażliwca” był dziesięcio minutowym monodramem tanecznym, Magdaleny Kozik, w którym artystka korzystając z osobistych doświadczeń poruszyła problem osób z wysoką wrażliwością (Highly Sensitive Person, HSP). Kompozycji towarzyszył nagrany głos artystki. Czwarta etiuda, ponownie w wykonaniu twórców „O tym, co nas porusza…”, była energiczną i radosną kompozycją, w której pierwszoplanową rolę wiodła Angelika Chilimoniuk, wykonując manipulacje na hoola-hoop. Obrazek dopełniali, pośród dziecięcych grymasów, gestów i psot, partner i partnerka artystki.

Magdalena Kozik, fot. Krzysztof Karykowski

Przedostatni występ należał do Bartka Danielkiewicza. Jego etiuda na pojki wyróżniała się zróżnicowaną linią dramaturgiczną, śmiałością w ekspresji oraz aharmonią graniczącą z klaunadą, co w rezultacie doprowadziło do powstania intrygującej propozycji. Wydarzenie zakończył Adam Banach, który zaprezentował etiudę na krótkie kije, pt. „Zombie”. Jego występ odbył się bez ścieżki dźwiękowej, co pozwoliło wydobyć naturalne odgłosy towarzyszące wymagającej żonglerce. Na docenienie zasługuje niezwykła biegłość techniczna oraz koncept wyłonienia się trzeciego rekwizytu.

Bartek Danielkiewicz, fot. Krzysztof Karykowski

W istocie różnorodność była cechą tego wydarzenia. Po występach publiczność mogła podzielić się swoim feedbackiem z artystami poprzez wrzucenie kartki z uwagami do dedykowanego występowi kapelusza.

Rozmowa z Krzysztofem Pacholikiem

Work in Progress w Lublinie
Krzysztof Pacholik, fot. Krzysztof Karykowski

Jakie były motywy organizacji Work in Progress?

Po pierwsze miałem motywację wewnętrzną, ponieważ kilka lat temu jako wschodzący performer, stawiałem swoje pierwsze kroki na scenie Work in Progress. I ta styczność nie tylko z moimi własnymi dziełami, ale również z krytyką osób, które obserwowały moje pierwsze podrygi sceniczne, była dla mnie niezwykle wartościowa. Po drugie, uważam, że w Lublinie, zwłaszcza w środowisku cyrkowym, brakuje wydarzenia, które umożliwiałoby artystom stawiać swoje pierwsze kroki na scenie oraz bezpośrednio zetknąć się z odbiorem i feedbackiem publiczności post factum.

Jak wyglądała organizacja?

Organizacja nie była zbyt złożona. Na szczęście miałem już nieco łatwiej, ponieważ jest to wznowienie formuły, a nie jej pierwsze zaistnienie w Lublinie. Musiałem przygotować salę, zarezerwować przestrzeń Domu Żołnierza, zaaranżować jakąś skromną scenografię i napisać ogłoszenie o naborze artystów. Pytania o chęć udziału kierowałem do znanych mi osób, o których wiedziałem, że zaczynają swoją przygodę z cyrkiem, bądź też przygotowują jakieś swoje własne etiudy.

Czy w wydarzenie byli zaangażowani jacyś wolontariusze?

Tak, jedną z osób, która mi bardzo pomogła podczas organizacji tego wydarzenia był Daniel Chlibiuk, który pomagał mi logistycznie oraz technicznie. A także wolontariusze na miejscu, którzy będą dziś. Będzie jedna osoba, która ma za zadanie robić zdjęcia, inna, która będzie stagehandem, to znaczy będzie pomagać artystom z ich sprzętem oraz puszczać muzykę.

Jakie są plany na przyszłość?

Na razie jest plan na stworzenie jeszcze jednej edycji w tym roku, w okresie jesiennym, prawdopodobnie w listopadzie. Mam też plan, żeby do formuł Work in Progress zaprosić doświadczonych performerów, którzy mogliby przeprowadzić warsztaty w ramach dodatkowej nagrody dla artystów. Warsztaty z ruchu scenicznego, czy z obecności scenicznej, może teatralne, taneczne, takie, które mogłyby obok tej formuły występowej jeszcze dodatkowo pomóc im bardziej zarysować swoje kompetencje twórcze i sceniczne.

Rozmowy z artystami

Adam Banach

Adam Banach, fot. Krzysztof Karykowski

Adam, co pokazałeś na WiP? 

Pokazałem etiudę, która ma już dwa, trzy lata, ale tym razem obraną z makijażu, obraną z muzyki, obraną z takiej estetyki w ogóle. Dokonałem w niej wielu zmian, bo czułem, że powstała ona trochę przypadkiem. Chciałem swojej postaci dać więcej głosu i chciałem zobaczyć, czy ten głos jest słyszalny dla publiczności oraz jak ja operuję tym głosem. Czy przypadkiem czasem trochę nie bełkoczę. Dlatego też postanowiłem, że zdejmę z tej etiudy takie warstwy, które mogą mi ten obraz zaburzyć. 

Czy po występie masz już jakieś spostrzeżenia odnośnie do swojej etiudy? 

Tak, dostałem dużo feedbacku od bardzo wielu osób. Widzę, że niektóre moje intencje nie są czytelne. To są bardzo cenne uwagi. Wiem na przykład, że zakończenie nie jest odbierane tak, jak ja je widziałem, że ludzie go nie czytają. To jest dla mnie bardzo wartościowe, bo dzięki temu wiem, nad czym mogę pracować. Dostałem też feedback dotyczący tego, co rzeczywiście działa i wiem, że to mogę zostawić i na tym na razie nie muszę się skupiać. Work in progress jest trochę jak taki kompas – może nie powie dokładnie, gdzie leży twój cel, ale przynajmniej wskazuje kierunki – gdzie leży coś, co można poprawić. 

Jak oceniasz to wydarzenie? 

Bardzo dobrze. Nie ukrywam, że to pierwszy Work in Progress, w którym biorę udział. Wiem, że jest to długa tradycja w Lublinie, propagowana wcześniej przez Mateusza Kownackiego. Bardzo się cieszę, że Krzysztof Pacholik przejął tę schedę i ją realizuje. Uważam, że takie wydarzenia są bardzo potrzebne, bo nie ma miejsc, gdzie można eksperymentować, jak ja na przykład dzisiaj eksperymentowałem. Wczoraj zdecydowałem, że zaprezentuję tę etiudę bez muzyki. Gdybym miał dostawać pieniądze za taki pokaz albo zaprezentować go na wydarzeniu lub konkursie, to takie odważne decyzje pewnie by mi do głowy nie przychodziły na chwilę przed. Tutaj mogę sobie pozwolić na eksperyment i jest to celowe, bo celem tego wydarzenia nie jest to, żeby pokazać coś najlepszego, co się potrafi, ale właśnie pokazać coś, żeby to ulepszyć. Myślę, że jest w tym duża wartość dla środowiska cyrkowego. 

Jakie są Twoje plany na przyszłość? 

Na bardzo bliską przyszłość chcę jechać nad jezioro i wypić piwo. Na taką trochę dalszą przyszłość – rozważałem zgłoszenie na Cyrkulację w tym roku, ale czuję, że potrzebuję trochę więcej czasu, żeby popracować nad tą etiudą i też trochę więcej czasu dla siebie. Czuję, że wracam do kariery artystycznej. Rozwijam po kolei etiudy, które mam w repertuarze i trochę do nich wracam w sobie. Chcę poświęcić więcej mojej uwagi i czasu na część artystyczną mojego życia cyrkowego. Czuję, że część pedagogiczna władała moim życiem trzy-pięć lat temu. Potem przyszła część koordynacyjna i mną zawładnęła zupełnie. Mam wrażenie, że taki czas mój, żywy, świeży, artystyczny, no może nie zostało mi jeszcze aż tak dużo lat, jak bym chciał, więc chcę bardzo wykorzystać mój potencjał. I czuję, że to jest ostatni moment, żeby się za to zabrać – tak że to plus odpoczynek. 

Aleksandra Batko i Angelika Chilimoniuk

Aleksandra Batko, Krzysztof Pacholik, Angelika Chilimoniuk, fot. Krzysztof Karykowski

Angelika i Ola, wystąpiłyście na WiP razem z Krzysztofem Pacholikiem, co pokazaliście? 

(O)la: Pokazałyśmy dwa fragmenty z naszego nowopowstałego spektaklu dla dzieci, które stworzyliśmy pod Fundacją Sztukmistrze. I to były dwa najbardziej cyrkowe, jakie mamy w tym spektaklu. 

(A)ngelika: Tak, i to jest spektakl o emocjach skierowanych głównie do dzieci. I nasze etiudy to była etiuda radości i etiuda strachu. 

Jak oceniacie to wydarzenie? 

A: Ja oceniam fantastycznie. Myślę, że to wydarzenie jest super ważne, żeby było dalej. Cieszę się, że wróciło i mam nadzieję, że będzie kontynuowane. 

O: Ja tak się właśnie zastanawiam. Bo pierwszy raz wzięłam udział w czymś takim i… zastanawiam się. Bo myślę, że gdyby było więcej osób na widowni… to też byłoby trochę jakoś tak… Jakby było bardziej zróżnicowane grono odbiorców. Tylko nie wiem, jak do tego doprowadzić, szczerze mówiąc. Może po prostu pójść na ulicę i zabrać ludzi, którzy chcą zobaczyć za darmo coś? (śmiech) Żeby motyw tych feedbacków był płynniejszy i łatwiejszy do osiągnięcia. Bo tutaj nie wiem, czy ludzie byli tacy ochoczy… 

A: Ja ci powiem później, jak to się robi. 

O: Aha! (śmiech) Angela mi powie. 

Czy po występie macie już jakieś spostrzeżenia odnośnie do waszych etiud? 

O:  Więc ja mam takie… Nie chcę dostać żadnych feedbacków, już tyle feedbacków poszło wcześniej, że ja osobiście nie mam ochoty na więcej. Ale generalnie myślę, że jak już się uspokoimy, prześpimy z tym, to możliwe, że to, co dostaniemy dzisiaj, będzie miało jakiś wkład. 

A: Ja dostałam feedback co do etiudy radości. Robię tam hula-hopy, jestem taką energiczną postacią, która ciągle się śmieje, spełnia się w swojej pasji, itd. I dostałam feedback, że mój uśmiech jest trochę przerysowany. I myślę, że to jest celny… 

O: Myślałam, że powiesz przerażający. (śmiech) 

A: I myślę, że to jest celny feedback. Spróbuję nad tym popracować, co daje mi dużo motywacji dalej nad tą pracą.  

Jakie są wasze plany na przyszłość? 

A: Mi się marzy to, żeby grać to dla dzieciaków systematycznie, żeby mogły korzystać z tego, i żeby rodzice przychodzili z dziećmi. I po naszym spektaklu właśnie z tymi etiudami, które dzisiaj pokazaliśmy, żeby był to taki zaczątek do rozmowy rodzica i dzieci na temat emocji tego, co przeżywają i tego, co mogą przeżyć. 

O: Tak, ja w ogóle myślę, że… że dla nas najlepszą rzeczą będzie po prostu właśnie to z widzem konfrontować. Bo już tak długo robiliśmy to tylko dla siebie, że teraz właśnie dawać dzieciaka! I po prostu grać dla nich. To jest najważniejsze. 

Bartek Danielkiewicz

Bartek Danielkiewicz, fot. Krzysztof Karykowski

Bartek, co pokazałeś na WiP? 

To było przedstawienie o pewnej relacji. Nie jest tu do końca sprecyzowane, czy to jest relacja romantyczna, czy jakaś po prostu ogólna. W każdym razie w tym pokazie relacja zaczyna się i w dość gwałtowny sposób rozpada, po czym główna postać przeżywa pewną żałobę i próbuje opanować emocje, które następują po tym fakcie. 

Jak oceniasz to wydarzenie? 

To jest bardzo fajna inicjatywa. Pozwala przedstawić różne prace w bardzo bezpiecznym środowisku. Jest uzbrojone w podstawowe środki artystycznego wyrazu pod kątem np. oświetlenia. Były jednak pewne niuanse techniczne pod kątem zmiany poszczególnych kawałków. Niezależnie od tego, to po prostu jest to bardzo fajna inicjatywa i bardzo fajni ludzie, można poczuć wsparcie.

Czy po występie masz już jakieś spostrzeżenia odnośnie do Twojej etiudy? 

Czuję co muszę zmienić. W zasadzie ten układ dalej się rozwija i zmienia. To jest jego pewna formuła, która będzie musiała postawić taką kropkę w pewnym momencie… w sensie teraz, ponieważ planuję do końca czerwca wysłać zgłoszenie na Cyrkulacje. Nie chcę wprowadzać zbyt wielu zmian przed zgłoszeniem. Natomiast myślę, że w dalszym ciągu będę rozwijać tę formułę i pracować nad nią. 

Rozmowy z publicznością

Jakie są twoje wrażenia z wydarzenia?

Artur: Bardzo fajne. Mi się podobała różnorodność tego i nie spodziewałem się aż tak wielu różnych pokazów.

Luba: Generalnie są pozytywne. Bardzo jest fajnie patrzeć na to, jak ludzie się rozwijają i jak nie boją się prezentować swojej pracy, nawet gdy ona jest może nie do końca doprecyzowana, surowa, ale nie boją się i chcą wiedzieć, co o tym myślą ludzie. I też format, gdzie chcą usłyszeć opinie widzów, to jest bardzo fajny pomysł i mi się bardzo spodobało. Generalnie super pomysł.

Czy było coś, co ciebie zaskoczyło?

Luba: Bardzo mnie zaskoczył pokaz z kijami, bo nie spodziewałam się, że to będzie bez muzyki. Myślałam raczej, że będzie z muzyką, ale bardzo fajnie artystycznie, grą artystyczną, czy jak to powiedzieć poprawnie, nie wiem, zaskoczył mnie. I jeszcze, co mogę podkreślić, wyróżnić, to jest pokaz z maczugami. Bardzo fajnie są zagrane emocje, to mi się bardzo spodobało.

Rafał: No szczerze mówiąc większości występów nie widziałem wcześniej, więc na przykład przy występie Bartka na pojkach, który był mocno nacechowany emocjonalnie, to zaskoczyło mnie to, jak rzucił pojkami gdzieś tam w ścianę w materac. No i myślę, że też zaskakujące było to, że każdy z tych artystów dodał jakąś cząstkę siebie. Była zarówno jakaś cząstka bardziej emocjonalna oraz bardziej taka humorystyczna.  Myślę, że fajne było to, że zrobili to przede wszystkim po swojemu. Nie pod widownię, tylko tak, jak to czuli. Myślę, że to odważne i zaskakujące.

Występujący:

  1. Bartek Danielkiewicz i Wiktoria Witkiewicz (aka Polgara Czarodziejka). Aerial
  2. Aleksandra Batko, Angelika Chilimoniuk, Krzysztof Pacholik. Maczugi
  3. Magdalena Kozik. Taniec
  4. Aleksandra Batko, Angelika Chilimoniuk, Krzysztof Pacholik. Hula-hoop
  5. Bartek Danielkiewicz. Poi
  6. Adam Banach. Kije

Organizacja:

Organizator: Fundacja Sztukmistrze
Koordynator: Krzysztof Pacholik
Fotografia: Krzysztof Karykowski
Stagehand: Rafał Pisarski

Zobacz podobne

III Seminarium Cyrk Dzisiaj

III Seminarium „Cyrk Dzisiaj: Estetyka, Polityka, Technologia”

21.11.24 odbyło się trzecie Międzynarodowe Seminarium Online, pt. "Cyrk Dzisiaj" ukazujące cyrk współczesny w jego…

Mateusz Kownacki
II Seminarium Cyrk Dzisiaj

II Seminarium „Cyrk Dzisiaj: Estetyka, Polityka, Technologia”

07 listopada 2024 r. odbyło się drugie Międzynarodowe Seminarium Online, pt. "Cyrk Dzisiaj" ukazujące cyrk…

Mateusz Kownacki
wyniki konkursu

Wyniki Konkursu na Napisanie Artykułu o Cyrku Współczesnym

Rozstrzygnięty został konkurs na napisanie artykułu o cyrku współczesnym organizowany przez portal sztukacyrku.pl i Fundację…

Mateusz Kownacki
Więcej Tekstów