Teksty
Recenzja

Emocjami Utkani

22.12.2024
Mateusz Kownacki

Spektakl wyróżnia się stopniem wykorzystania umiejętności cyrkowych, odwagą w formalnym eksperymentowaniu z materią teatru i cyrku, jak również śmiałą próbą prezentacji najmłodszemu widzowi trudnych i ważnych zagadnień ogólnych.

Emocjami Utkani

Mateusz Kownacki


Redaktor ,,Sztuki Cyrku”, artysta, reżyser, nauczyciel żonglerki, licencjonowany astronom. Miłośnik rozwiązywania zagadek, filozofii i edytora nvim.

Osnową spektaklu „O tym, co nas porusza” są emocje. Informacja o ich obecności w głowie, kręgosłupie, klatce, palcach rozpoczyna przedstawienie, zaś zachęta do uważnego się w nie wsłuchiwania je kończy. Wątkiem tej osnowy są mikroopowieści o przeżywanych stanach emocjonalnych. Poszczególne historie, jakie poznajemy, co rusz rozpadają się, przechodząc w kolejne, nowe i nieprzewidywalne. Są fragmentaryczne, pełne zwrotów akcji, dzieją się synchronicznie na różnych planach. Tym samym przedstawienie sięga po niektóre z dobrze już ugruntowanych postmodernistycznych sposobów inscenizacji.

Autorzy spektaklu inspirowali się produkcją Pixara „Inside out” (polski tytuł „W głowie się nie mieści”), i podobnie jak amerykańska animacja, skierowali swoją propozycję zarówno do dzieci, jak i ich opiekunów. Przedstawienie nie jest jednak jej kopią, lecz stanowi twórcze i osobne podejście do tematu emocji. Proponowane rozwiązania formalne są rezultatem autorskiego procesu twórczego prowadzonego pod okiem doświadczonej reżyserki, Judyty Berłowskiej.

Zasiadająca na dużym materacu publiczność otoczona zostaje czterema kolorowymi płótnami z przypisanymi im emocjami: niebieskim smutkiem, czerwoną złością, szarym strachem oraz żółtą radością. Przestrzenią aktorskiej i cyrkowej gry jest wąski, prostokątny korytarz oddzielający siedzących na środku widzów od elementów scenograficznych. Spektakl odbierany jest na sposób kontemplacyjny – publiczność nie ingeruje w akcję przedstawienia, nie ma wpływu na jej przebieg, lecz ulega jej urokowi i stara się zrozumieć/wczuć w to, co ona ze sobą niesie. Niekiedy tylko twórcy bezpośrednio zwracają się ku widzom, zadając pytania otwarte o sposób odczuwania określonej emocji. W zasadzie to akcja ingeruje w publiczność, która zostaje mimowolnie wciągnięta w działania artystyczne poprzez konieczność odwracania głowy w kierunku dziejących się zdarzeń, usuwania się przed przechodzącymi postaciami, unikania latających piłek, zasłaniania się przed spadającymi kroplami wody. Bierzemy więc udział w sensorycznej przygodzie, której struktura dobrze oddaje potęgę emocji, pojawiających się bez pytania kogokolwiek o zgodę. Biorąc to pod uwagę, twórcy słusznie zbudowali czwartą ścianę dookoła zgromadzonych widzów, chroniąc ufnych obserwatorów przed totalnością i dzikością doświadczanych poruszeń.

Z barwną scenografią autorstwa Anny Perskawiec-Poświtajło, kontrastują ubrane na czarno postaci o żywej ekspresji cielesnej i cyrkowych umiejętnościach. Nie poznajemy ich imion. Ich podmiotowość sprowadzona zostaje do gwałtownych przeżyć wyrażanych w ciałach, które tańczą, kulą się, wykrzywiają, podskakują. Postaci te pozbawione są regulującego rozumu, z pozycji którego mogłyby spojrzeć na wewnętrzne wzburzenia z dystansu. Taki ogląd jest tu niemożliwy – bohater i bohaterki wcielają emocje w sposób totalny, nie posiadają ich, lecz się nimi stają, rozpuszczają i zatracają w nich, tak jakby nie istniał świat poza przeżyciami.

Interesujące jest przedstawienie rodzenia się i przepływu emocji. Czasem to czyjeś zachowanie wprawia jedną w złość, a drugiego w niepokój. Czasem siła perswazji i cierpliwości nakłoni kogoś do opuszczenia smutku, by uczestniczyć w radości. Częściej jednak przyczyna powstawania emocji pozostaje niejasna, tak jakby ich źródło było skryte za zaklętą w płótnach czwórką innych bohaterów, którymi są smutek, strach, radość i złość. Są to byty szczególne, które by się ujawnić potrzebują żywego nosiciela, który wszedłby w przestrzeń ich władzy i oddziaływania. Płótna te są jednocześnie wymowne estetycznie i milcząco obecne, w czym wielka zasługa ich autorki. Wprowadzają swoiste napięcie i atmosferę niemal rytualną, wzmocnioną surowym oświetleniem, podejmującym heroiczną walkę z ciemnością. To wszystko, w połączeniu z łatwością oddziaływania owych płócien na głównych bohaterów oraz bliskością widzów, uruchamia skojarzenia z animalnym, pierwotnym i dzikim rodowodem emocji. Aura magiczności podbita została przez padające pod koniec spektaklu zdanie brzmiące jak wyznanie wiary: „Oto przestrzeń, w której emocje odbijają rzeczywistość”.

Uczestniczymy więc w inscenizacji, która emocjom przypisuje pozycję uprzywilejowaną. Tomasz Stawiszyński w „Regułach na czas chaosu” słusznie przypomina, że emocje są w naszym organizmie elementem systemu, którego zadaniem jest informowanie nas, w jakiej sytuacji się znajdujemy, czy wszystko jest z nami dobrze, czy nic nam nie grozi, itd. Emocje, jak każda funkcja poznawcza, mogą się jednak mylić i dostarczać nieprawdziwych informacji o otaczającym nas świecie. Bez dodatkowego kryterium odniesienia stają się ślepą siłą, która nami miota, niczym postaciami z „O tym, co nas porusza”. Emocje mogą również stać się świętością, z którą nie da się dyskutować i którą należy bezwzględnie zaakceptować z samej racji ich istnienia. W takiej rzeczywistości stajemy się niewolnikami, którymi można łatwo sterować, poprzez odpowiednio zaprojektowane konteksty i sytuacje wyzwalające. Z pewnością emocje i intuicja są ważne, lecz słuchania ich wymaga praktyki. Bezsprzeczną wartością spektaklu jest nauka ich rozpoznania poprzez ukazanie ich przejawów w ciele oraz dostarczanie ich interesujących opisów słownych. Lecz rozpoznanie emocji nie zawsze musi się wiązać z ich akceptacją. Kultura terapeutyczna, w której żyjemy, wywodzi się z rewolucji lat 60-tych XX wieku, kiedy miał miejsce zasadny bunt wobec kultury represyjnej, redukującej świat do racjonalności i rozumu. Od tego czasu minęło jednak już 60 lat i potrzebujemy bardziej zniuansowanych perspektyw, które nie wychylają się w żadną ze skrajności – uznają emocje, lecz są świadome ich ograniczeń, uwarunkowań, niebezpieczeństw. Mimo wszystkich zalet spektaklowi „O tym, co nas porusza” brakuje tego niuansu.

Kontekst emocji sprawia, że pojawiające się umiejętności cyrkowe mogą być odebrane jako forma sublimacji – by rozładować emocje, postaci uciekają się w aktywność twórczą polegającą na zabawie z maczugami, szmatkami, hula hoopami. Każda etiuda cyrkowa, jaka pojawia się w spektaklu jest na wysokim poziomie: zarówno żonglerka w wykonaniu Krzysztofa Pacholika, jak i manipulacja hula hoop Angeliki Chilimoniuk. Natomiast Aleksandra Batko, mimo braku dedykowanego jej numeru cyrkowego, znacząco wyróżnia się kunsztem aktorskim, co jest niezwykle istotne w tym wymagającym zdolności mimetycznych spektaklu.

Pełne znaczeń i słownych skojarzeń nagrania towarzyszące akcji; żonglerka, taniec, akrobatyka, manipulacja; barwne i bogato zdobione elementy scenograficzne; wyrazista mimika; śmiech, krzyk, smutek na granicy płaczu – wszystko to sprawia, że ten 40-minutowy spektakl jest ładunkiem emocjonalno-sensorycznym.

„O tym, co nas porusza” wpisuje się w dający się wyróżnić w obszarze cyrku współczesnego nurt terapeutyczny, cechujący się podejmowaniem wątków związanych z dobrostanem psychofizycznym, tak w przypadku samych performerów jak szerszym (jak w „I was told” Kathrin Wagner czy „Nana na nana” Fundacji Sztukmistrze). Produkcja Fundacji Sztukmistrze stanowi osobne, ciekawe wydarzenie na scenie polskiego cyrku współczesnego. Spektakl wyróżnia się stopniem wykorzystania umiejętności cyrkowych, odwagą w formalnym eksperymentowaniu z materią teatru i cyrku, jak również śmiałą próbą prezentacji najmłodszemu widzowi trudnych i ważnych zagadnień ogólnych.


„O tym, co nas porusza”

Grupa: Fundacja Sztukmistrze
Koncepcja: Angelika Chilimoniuk, Aleksandra Batko, Krzysztof Pacholik, Judyta Berłowska, Jakub Szwed
Występują: Angelika Chilimoniuk, Aleksandra Batko, Krzysztof Pacholik
Choreografia: Angelika Chilimoniuk, Aleksandra Batko, Krzysztof Pacholik
Opieka reżyserska: Judyta Berłowska
Wsparcie dramaturgiczne: Jakub Szwed
Muzyka: Magdalena Sowul
Scenografia: Anna Perskawiec-Poświtajło
Koordynacja produkcji: Jakub Szwed

Niniejsza recenzja powstała w ramach projektu „Sztuka Cyrku. Perspektywy”, sfinansowanego ze środków KPO dla Kultury.

Zobacz podobne

recenzja w koloże

Rzucając, Chwytając, Pytając

Do głowy ciśnie się obserwacja, że my wszyscy jesteśmy obiektami żonglerskimi, które przemieszczają się w…

Marta Mądry
Recenzja 9.811

Opowiem Inną, Dziwniejszą Historię

„9.811” jest jedną z najciekawszych prób przełożenia na scenę prozy Gombrowicza w nowym polskim teatrze.…

dr Grzegorz Kondrasiuk
Recenzja Epitafium Błazna

Błazen Bez Maski

„Epitafium Błazna” jest współczesnym przewodnikiem po świecie szekspirowskiego teatru. Zanurzeni w korowód kuglarzy poruszających się jak…

Agnieszka Bińczycka
Więcej Tekstów