Teksty
Recenzja

Rzucając, Chwytając, Pytając

24.12.2024
Marta Mądry

Do głowy ciśnie się obserwacja, że my wszyscy jesteśmy obiektami żonglerskimi, które przemieszczają się w przestrzeni w skrupulatnie zaplanowany sposób i odtwarzają pewien rytm.

recenzja w koloże

Marta Mądry


Artystka cyrkowa i trenerka. Choreografka, działaczka, pedagożka cyrkowa. Specjalizuje się w manipulacji hula hoop, akrobatyce powietrznej oraz szeroko pojętym ruchu. Założycielka i liderka wrocławskiego Kolektywu Performatywy, pomysłodawczyni i organizatorka wrocławskiego Variete. Aktualna reprezentantka Polski w European Juggling Association. Zajmuje się cyrkiem od 2007 roku, występuje od 2011.

Co łączy artystów i dzieci? Z całą pewnością jest to ciekawość względem otaczającego nas świata, którą te dwie grupy lubią wyrażać przez… zadawanie pytań!

Czterech artystów lubelskiej Fundacji Sztukmistrze, a konkretnie Marcin Borkowski, Mateusz Kownacki, Krzysztof Pacholik i Artur Perskawiec postanowiło zadać takie dziecięce pytania, czego wynikiem jest spektakl żonglerski „w koloŻe”. Artyści z Lublina pokazują nam świat z perspektywy dziecka – mówiąc konkretnie, dziecka ciekawego świata i niebojącego się zadawać pytań na temat zasad działania otaczającej nas rzeczywistości. Kwartet serwuje żonglerkę w sposób lekki i zachęcający do spożycia – za pomocą przeróżnych rekwizytów cyrkowych tworzą oni barwne obrazy, które zachwycają nie tylko najmłodszych. Wykorzystując język żonglerki, gdzie słowami są szybujące w powietrzu piłki, kapelusze, obręcze, cigar boxy (dla niewtajemniczonych – specjalne pudełka wielkości książki, wykorzystywane do żonglowania), oraz maczugi, tworzą świat równie barwny i dynamiczny jak obiekty żonglerskie wykorzystywane na scenie.

Żonglerka może kojarzyć się ze sportowym „szybciej, wyżej, mocniej”, jednak w tym projekcie artyści bezdyskusyjnie wybierają ścieżkę bardziej kreatywną. Jeden z nich wspomina podczas występu, że „żonglerka jest piękna, ale i skomplikowana” – to skomplikowanie nie jest jednak widoczne na pierwszy rzut oka. Artyści bawią się formą i można stwierdzić, że wyciskają dostępne opcje żonglerskie i choreograficzne tak mocno, jak tylko się da. Od swobodnych zabaw z jedną piłką przechodzą do żonglerki samymi żonglerami, odtwarzając triki za pośrednictwem nie tylko barwnych sprzętów cyrkowych, ale i choreografii. Do głowy ciśnie się obserwacja, że my wszyscy jesteśmy obiektami żonglerskimi, które przemieszczają się w przestrzeni w skrupulatnie zaplanowany sposób i odtwarzają pewien rytm.

Gładkie przejścia między trikami, stopniowa ich eskalacja, wykorzystanie przestrzeni i scenografii – to wszystko pokazuje, że nie są to przypadkowe działania, a dokładnie dopracowane i przemyślane ciągi logiczne, gdzie elementy wynikają z siebie nawzajem, a zależności między żonglerami są wyraźnie zarysowane. Ta budowa układów jest również podkreślana przez muzykę. Poszczególne utwory zaczynają się od prostego beatu, a następnie są stopniowo rozwijane przez dodawanie kolejnych warstw, odzwierciedlając to, co widzimy na scenie.

Uwagę przykuwa szczególnie abstrakcyjna żonglerka bez wykorzystania dodatkowych obiektów. Artyści odtwarzają choreografię żonglerską z wyimaginowanymi piłkami, po czym sami się nimi stają i realizują tak zwane patterny żonglerskie (czyli schematy trików) nie w pionie, a w poziomie. Żonglerka, ruch i rytm są ze sobą nierozerwalnie połączone – i to połączenie wyraźnie czuje się, oglądając działania tych czterech artystów.

Choreografie są w dużej mierze budowane w oparciu o znaną i lubianą zasadę kontrastów, a więc przeciwstawianie sobie fragmentów solowych i grupowych, choreografie z wykorzystaniem sprzętów i bez nich, czy zabawy tempem, gdzie ruch ewoluuje od szybkiego do stop klatki. Występujący budują za pomocą tych narzędzi żonglerskie organizmy, które podrzucają, odbijają, przekazują i łapią tak, jakby prawa fizyki ich nie obowiązywały.

Niezwykłe umiejętności żonglerskie czterech reprezentantów Fundacji Sztukmistrze widać między innymi przez stabilność prezentowanych przez nich trików. Część z nich jest łatwa, część zdecydowanie nie, jednak w wykonaniu tej grupy wszystkie sprawiają złudne wrażenie dziecinnie prostych.

Ten czterdziestopięciominutowy spektakl familijny wyróżnia się na polskiej scenie cyrkowej kontaktem z publiką – wciąż niewiele jest na naszej rodzimej scenie produkcji, które angażują publiczność, czy to przez zadawanie zagadek, czy rozdawanie cukierków jako nagrody w konkursach. Ciekawym doświadczeniem było poznanie głosu każdego z występujących, ponieważ artyści cyrkowi, ale także np. tancerze, jako preferowaną formę wyrazu stosują na ogół ruch, nie głos.

Sprytnym zabiegiem technicznym pełniącym funkcję ledwo zauważalnej przez widzów przerwy technicznej i dającym czas na przebudowę sceny i przygotowanie jej do kolejnej części tego barwnego występu, są wspomniane już zagadki i konkursy. Przykładem jest tutaj scena z kapeluszami i piłkami – oprócz ich klasycznego zastosowania jako przyrządów żonglerskich, te obiekty zostały wykorzystane do zabawy z widzem, w której standardowo wykorzystywane są kubeczki i małe piłki lub monety, a kuglarz chowa przykładową monetę pod jeden z kilku kubeczków i szybko zamienia je miejscami, by widz nie mógł zgadnąć, gdzie się ona znajduje. Ta prosta zabawa wciąga publikę i zachęca ją do przełamania pierwszych lodów w kontakcie z artystami.

Na szczególną uwagę zasługuje atmosfera panująca podczas występu. Artyści świetnie się bawią na scenie i zarażają tym publikę. Przez to, jak swobodnie sami się czują, ośmielają publiczność – szczególnie te najmłodsze pokolenia. Lekkości całemu spektaklowi dodają elementy komediowe. Niektóre z nich są zaplanowane, a inne wynikają ze spontanicznych reakcji widzów, którzy z biegiem spektaklu coraz bardziej dają się wciągać w ten kolorowy świat rytmu i latających obiektów. Widocznie przekłada się to na ich rosnącą swobodę i otwartość względem występujących.

Znawcy sztuki cyrkowej z całą pewnością docenią nietuzinkową interpretację i zarazem odczarowanie dziedziny, jaką jest żonglerka wieloosobowa, która często kojarzy się wyłącznie z passingiem, gdzie dwóch lub więcej żonglerów stoi naprzeciwko siebie i przerzuca między sobą rekwizyty w ustalony sposób. W wydaniu grupy Sztukmistrzów poznajemy masę innych, zaskakujących możliwości, które nie ograniczają się wyłącznie do najbardziej klasycznych sposobów rzucania i łapania.

Ten kolorowy misz masz z całą pewnością będzie dobrą alternatywą dla rodzinnego wyjścia, która zaktywizuje najmłodszych – ale jak każdy dobry spektakl familijny, tych starszych również nie pozostawi obojętnymi. No bo kto nie lubi rozwiązywać zagadek otaczającego nas świata?


„w koloŻe”

Grupa: Fundacja Sztukmistrze
Choreografia i koncepcja: Artur Perskawiec, Krzysztof Pacholik, Marcin Borkowski, Mateusz Kownacki
Koordynacja artystyczna i muzyka: Mateusz Kownacki
Koordynacja produkcji: Jakub Szwed

Niniejsza recenzja powstała w ramach projektu „Sztuka Cyrku. Perspektywy”, sfinansowanego ze środków KPO dla Kultury.

Zobacz podobne

Recenzja 9.811

Opowiem Inną, Dziwniejszą Historię

„9.811” jest jedną z najciekawszych prób przełożenia na scenę prozy Gombrowicza w nowym polskim teatrze.…

dr Grzegorz Kondrasiuk
Emocjami Utkani

Emocjami Utkani

Spektakl wyróżnia się stopniem wykorzystania umiejętności cyrkowych, odwagą w formalnym eksperymentowaniu z materią teatru i…

Mateusz Kownacki
Recenzja Epitafium Błazna

Błazen Bez Maski

„Epitafium Błazna” jest współczesnym przewodnikiem po świecie szekspirowskiego teatru. Zanurzeni w korowód kuglarzy poruszających się jak…

Agnieszka Bińczycka
Więcej Tekstów